Rok 2019 zamknęliśmy regatami na początku października, nad Zegrzem. Większość z nas spakowała sprzęt, schowała łódki do garaży lub hangarów, wyprała żeglarskie ciuchy ostatni raz. Koniec pływania, chociaż pogoda jeszcze pozwalała na szybki trening na wodzie przy dość sprzyjającej temperaturze.
Następne regaty? Pewnie dopiero w kwietniu bądź maju. Pięć miesięcy przerwy, trochę długo. Może wypadałoby się poruszać żeby nie zastygnąć po sezonie? Czy często zadawałeś sobie to pytanie? Bo jak było w tym roku? W Górkach? Wiało. W Gdyni? Mniej wiało ale była ciężka fala. W Rewie? Też wiało… A jak wieje, to nawet nie zdejmuje pokrowca z łódki. Czemu? Bo nie mam siły balastować, bo nie mam siły pompować nie mówiąc o ślizganiu się na fali, bo jak się wywrócę to nie wejdę nawet do łódki. A jak wrócę do portu to nie mam siły nawet łódki wyciągnąć na brzeg. I tak co roku prowadzisz ze sobą taki dialog lub podobny. Sport to zdrowie, frajda, przyjemność, nic nie muszę ale robię to co lubię, ale czasem nie mam siły na więcej i rezygnuje. Chciałbym to zmienić. Chciałbym zacząć się ścigać z kolegami z którymi do tej pory nie mogłem wygrać. Ale jak to zrobić? Wymienić sprzęt na lepszy? Nie, to złudne myślenie, bo nawet najlepszy sprzęt nie wybalastuje łódki czy nie będzie za mnie pompował.
Tak samo jak i Ty miałem podobne przemyślenia do tej pory. Bóle w okolicach lędźwiowych zmusiły mnie do zmiany mojego podejścia jeśli chodzi o przygotowanie do sezonu. Nie będę ukrywał, że moim pierwszym wyborem w tym wypadku była siłownia. Nic tak nie zbuduje masy mięśniowej jak stymulacja ich poprzez przerzucenia żelastwa. Plan? Plan musi nam odpowiadać, żeby nie zniechęcił, nie może być za długi i męczący psychicznie, nie polecam skupianiu się na jednej partii w okresie przygotowawczym. Trenuj na początku trzy, cztery razy w tygodniu, planem który aktywuje każdą partie naszego ciała w ujęciu tygodniowym spędzając około godziny na siłowni. Nie chce w tym artykule wchodzić w szczegóły treningów i udawać, że się znam, bo się nie znam i jest amatorem w tej materii, ale znam kogoś kto się zna. Taki Plan może ułożyć trener personalny, chociażby nasz kolega Finnista Sebastian Kalafarski. Do tego cardio, bądź interwały, jeden lub dwa razy w tygodniu w postaci roweru lub basenu (odradzam bieganie, aby oszczędzać stawy kolanowe). Świetnym uzupełnieniem naszych treningów siłowych może być codzienna kontrola kroków. Krokomierz dużo nie kosztuje, świetnie motywuje do spacerów lub do nawyków jak zamiana windy na schody, zostawianie dalej auta od domu, sklepu czy pracy. Jeśli nie mamy czasu na dojazdy na siłownie bądź jesteśmy ciągle w podróży, świetnym zamiennikiem mogą być gumy oporowe (power bands), czyli siłownia w walizce którą możemy też zabrać w sezonie na regaty. Wykonywać ćwiczenia możemy dosłownie wszędzie, w domu, pracy, na świeżym powietrzu.
Drugim aspektem, a zarazem nieznacznie ważniejszym jest odżywianie i suplementacja. Jest to najtrudniejszy dla nas temat bo każdy lubi zjeść, dobrze zjeść, syto, tłusto a najlepiej popić dobrą cieczą, najlepiej w odpowiedniej temperaturze. Niestety nie będziemy progresować na siłowni jeśli nie zmienimy naszych nawyków żywieniowych, a jak nie będziemy progresować to nie zdobędziemy siły która jest tak potrzebna do ujarzmienia naszej łódki. Jak za to się zabrać? Najlepiej skontaktować się z dietetykiem który wyliczy nam nasze zapotrzebowanie, ułoży plan żywieniowy który będzie zbilansowany i odpowiedni bo dieta ma być dla nas. Jest też droga łatwiejsza ale troszkę pracochłonna. Wyliczamy zapotrzebowanie kaloryczne wg wzorów lub przygotowanych kalkulatorów które są dostępne w internecie. Następnie ściągamy aplikacje do liczenia kalorii i kontrolujemy nasz każdy posiłek. Bezsprzecznie musi być ona oparta na wysokiej podaży białka. Bez tego makroskładnika nie zbudujemy naszych mięśni. Nie możemy również zapomnieć o tłuszczach i węglowodanach. Odpowiednia waga Finnisty to zakres między 90 a 100 kilogramów. Oczywiście, mając wagę powyżej lub poniżej tego zakresu też można świetnie radzić sobie na łódce. Jeśli więc nasza waga będzie wskazywać powyżej tego zakresu, postawiłbym jednak na deficyt kaloryczny. W przypadku niższej wagi, zastosowałbym surplus kaloryczny, aby szybciej zbudować masę mięśniową. Z kolei będąc w tym zakresie, zastosować rekompozycje, budujemy masę mięśniową, spalając przy tym tkankę tłuszczową która jest nam zbędna do żeglowania.
Wszystko zależy od nas jakie efekty chcemy osiągnąć, niemniej jednak zadbanie o swoje ciało, zdrowie, regeneracje, sen, stres, pozwoli cieszyć się żeglowaniem na Finnie dłużej i przyjemniej. Kontroluj swoje wyniki siłowe jak i wagowe co dwa tygodnie. Jeśli widzisz zmiany w sylwetce lub na siłowni po tym okresie, to gratuluje, robisz progres i jesteś na dobrej drodze, aby dogonić swoich rywali na wodzie. Mam nadzieję, że tym artykułem zachęcę Was do aktywniejszego przygotowania się do przyszłego sezonu poza upgrade’em łódki. Jeśli macie pytanie zachęcam do kontaktu, a w sprawach treningowych do Sebastiana. Do zobaczenia na starcie w przyszłym roku.
Bartosz Szydłowski