Chcąc wrócić wspomnieniami do dawnych czasów, za niewielką kwotę kupiłem drewniany 50-letni kadłub chojnickiego finna. Gruntownie go oszlifowałem, odmalowałem i od zera wyposażyłem w nowoczesny osprzęt oraz systemy regulacji, co w mojej opinii ciekawie i dobrze kontrastuje z mahoniowym oraz sosnowym drewnem pokrytym bezbarwnym lakierem. Zaprojektowałem, zamówiłem i umocowałem szynę HARKEN z wózkiem szotów, zainstalowałem przesuwany na pokładzie opętnik masztu, wymieniłem wszystkie knagi i prawie wszystkie bloczki, zmieniłem mocowanie steru na współczesny standard, wymieniłem pompkę Elvstroema na nową. Mając w pamięci siermiężność rozwiązań z dawnych lat, chciałem, by na pięknie wyglądającym starym “mebelku” pływało się sprawnie, wygodnie i w miarę szybko. Łódź wyposażyłem w zestaw 8-miu dużych pneumatycznych zbiorników wypornościowych zapewniających łatwość postawienia po wywrotce. Do kompletu kupiłem nowy wózek slipowy i nowe pokrowce. Niech koszty tego remontu pozostaną moją tajemnicą. Ograniczeniem, które chcę łodzi nałożyć jest, by pływać przy wietrze do 15 węzłów (zabytkowymi samochodami też nie jeździ się zbyt szybko). Nie wiem, czy przykładem zachęcę innych kolegów do tego rodzaju “klasyki”, ale próbuję. Pozdrawiam żeglarsko,
Bogusław Nowakowski