Górki przywitały nas sztormową pogodą. W przeddzień regat, niektórzy koledzy byli na przedpołudniowym treningu, ale po południu SAR już nie wypuszczał łodzi na morze. Podobnie w pierwszy dzień regat, nie udało się przeprowadzić wyścigów, nawet na zalewie Wisły. Drugi dzień rozpoczął się optymistycznie. Na Zalew wypłynęła większa cześć floty, a na morzu rano rozpoczęły ściganie Delphie w 2-ch wyścigach. Po nich na Zatokę, przy 2 -3 metrowej fali i wietrze 20 węzłow +, wypłynęły Finny. Ustawiono “śledziową” trasę. Były wywrotki, ostra ambitna walka, głównie z wiatrem i falą, a na kursie z wiatrem emocje jak na rolerkasterze. Jeszcze nigdy nie pływałem w tak dynamicznych warunkach. W drugim wyścigu zmierzono 30 węzłów wiatru. Powrót do portu okazał się dla kilku z nas bardzo trudny i skończył się dwoma złamanymi masztami przy wywrotkach na płytszej wodzie w okolicach wejścia do główek, a w jednym przypadku wyłamaniami pokładu i grodzi, spowodowanymi zbyt luźnym zbezpieczeniem miecza przed wypadnięciem. Koledzy w trudnościach pomagali sobie wzajemnie: wyławiali się z wody i pomagali ratować zdemolowany sprzęt. Pokazali prawdziwe koleżeństwo i drugą, często trudniejszą stronę, sportowej rywalizacji – solidarną pomoc wobec wodnego i wietrznego żywiołu, gdy samemu wiele się ryzykuje. Ogromne podziękowania dla trenerskiej obstawy – Rafała Szukiela i Mirka Rychcika, którzy na motorówkach pomagali poszkodowanym i wyczerpanym. Wielu z nas przypominało później w rozmowach świetnie przygotowane zespoły ratownicze na regatach w Niemczech i Hiszpanii, których na polskich regatach z zasady i z oszczędności nie ma. Trzeciego dnia regat rozegrano po 2 wyścigi w każdej klasie na zalewie Wisły, też przy silnym wietrze do 20 węzłów.
Bogusław Nowakowski
Wyniki: